Patron
Edward Dembowski urodził się w dniu 25 kwietnia 1822 roku w Warszawie jako syn Leona i Julii z Korwin – Kochanowskich, córki Michała. Ten niezwykle uzdolniony człowiek zadziwiał wszechstronnością zainteresowań i znacznie wyprzedzał epokę w której przyszło mu żyć. Jako filozof był zwolennikiem Hegla i wybitnym działaczem społecznym oraz czołowym reprezentantem polskiej myśli rewolucyjno – demokratycznej. Już za życia owiany legendą ze względu na swoje dość radykalne poglądy, został nazwany „czerwonym kasztelanicem”. Był również krytykiem literackim i publicyst? oraz autorem rozpraw filozoficznych w których podkreślał rolę mas ludzkich w dziejach. Od roku 1843 pozostawał w konspiracji działając przede wszystkim w poznańskim i w Galicji, gdzie stał się jednym z najbardziej radykalnych przywódców Powstania Krakowskiego w 1846 roku.
Edward wyrastał wśród nabożnej wręcz atmosfery do książek i wiedzy, przechodząc tym samym od dziecięcej fascynacji baśniami do zachłannego wręcz studiowania matematyki, filozofii i języków obcych. Edward miał znakomitych nauczycieli, m.in. profesora zlikwidowanego Uniwersytetu Warszawskiego Adama Krzyżanowskiego i pana Rohna, nauczyciela matematyki i języka niemieckiego. Czynił wielkie postępy, bowiem był uczniem niezwykle zdolnym i wrażliwym. Jego młodzieńcze poezje prezentuj? ówczesny stan uczuć:
„ Jak cień cyprysu, jak palma grobowa
Smutna jest piosnka wszystkich nas – wygnańców.
Witać i żegnać dla nas rzecz nie nowa,
Dziś z Wami – jutro aż u świata krańców”
Podczas jednego ze swych pobytów w Warszawie, w domu babci Justyny Kochanowskiej poznał Edward młodą dziewczynę Anielę Chłędowską, której rodzice posiadali w Galicji majątek Jawornik i drukarnię z kamienicę w Warszawie. Uważani oni byli za dość radykalnych spiskowców w czasach Powstania Listopadowego. Urodzona we Lwowie w dniu 17 listopada 1824 roku, była niewysoką brunetką z zadartym nosem, czym widać piorunuj?ce zrobiła wrażenie na szczupłym i delikatnym Edwardzie. Jednoczyli się w jednym, oboje wychowani byli bardzo patriotycznie. Młodzieniec zapałał wielkim uczuciem, bowiem choć chowany przez ojca jak książę, nigdy nie zaznał miłości. Ojciec może go i kochał po swojemu, ale z natury kostyczny i odludek, nie dawał tego po sobie poznać, być może hołdując zasadzie chłodnego racjonalizmu. Zaniepokojony sytuację guwerner Edwarda pan Rohn, poinformował pana Leona o kontaktach syna z nie dość posażną panną, zresztą ona miała dopiero lat szesnaście a Edward osiemnaście. Panna była jednak chrześniaczką Justyny Kochanowskiej, babki Edwarda.
W Warszawie Edward przeprowadził poważną rozmowę z ojcem, który zaproponował synowi, aby ten zastanowił się poważniej nad mającymi zapaść decyzjami i jako antidotum przedstawił mu projekt wycieczki w podróż po Europie. Istotnie tak się stało, choć nie bez małego szaleństwa pana Leona. On to bowiem broniąc Edwardowi dostępu do Anieli, sam zapałał gorącym uczuciem do nieco od niej starszej siostry Seweryny! Mimo to rozpoczęli starania o paszporty, co łatwym nie było, zważywszy powstańczą przeszłość pana Leona. Jakoś jednak wyjednali u naczelnika gubernii lubelskiej, którym był generał Hurko owe paszporty i wyruszyli w podróż ale z samym generałem! Ten bowiem nie dowierzał Dembowskiemu a udając się w podróż prawie że w tym samym kierunku, zapewnił na czas jaki? lojalność carskich poddanych.
Trasa podróży Dembowskich przebiegała przez Kraków, gdzie Edward po raz pierwszy zetknął się z Wawelem i pobliską Wieliczkę a następnie przez Wrocław, gdzie już skutecznie zgubili carską opiekę. Tu Edward spotkał się z generałem Franciszkiem Morawskim , księciem Augustem Sułkowskim i synem generała Dąbrowskiego, Bronisławem. Również z wieloma innymi znanymi ludźmi. Po zakończeniu pobytu we Wrocławiu udali się do Duszników, gdzie na miejscowym cmentarzu spoczywała snem wiecznym matka Edwarda, Julianna z Kochanowskich Dembowska. Pobyt na Dolnym Śląsku pochłonął im nieco czasu, po czym pojechali przez Tyrol do Włoch, by przez Mediolan, Weronę oraz Wenecję i Wiedeń powrócić do kraju – do Klementowic – oczywiście z dala od Anieli.
Mimo to Edward z Anielą zawierają związek małżeński jesienią 1841 roku, prawdopodobnie stawiając papę Leona wobec faktu dokonanego. Aniela była w ciąży. Młodzi ąwiadomie zrezygnowali z sielankowo – wiejskiego życia w Klementowicach, ale dopiero po urodzeniu się córki w 1842 roku. Przez pamięć dla matki Edwarda nadano jej imię Julia. W tym też czasie kasztelan szykował się do przekazania synowi znacznego majątku, należnego mu po matce i dziadkach, m. in. Wilczogóry. Okazało się, że mimo zapowiadanych różnic, Aniela była bratnią duszą Edwarda i uzupełniała go we wszystkim. Edward redagował „Przegląd Naukowy” poświęcony literaturze i wiedzy, a Aniela próbowała swoich sił na jego łamach. Miała nieco trudniejsze zadanie, bowiem jako mało posażna osoba, która sprzątnęła sprzed nosa wielu bogatym pannom posażnego kasztelanica, musiała się liczyć z brakiem przychylności i poważną krytyką. Prace te, jak i coraz poważniejsze kontakty intelektualne spowodowały, iż na przełomie lat 1842 – 1843 dokonała się w Edwardzie ogromna przemiana. Coraz częściej spotykał się z różnymi ludźmi, których łączyła wspólna ideologia, jaką była walka o wyzwolenie. Ojciec nie podejrzewając niczego, przekazał synowi po jego dojściu do pełnoletniości należną mu formalnie część majątku: folwarki pod Tarczynem , kamienicę w Warszawie przy ulicy Mazowieckiej i 100.000,- złotych w gotówce.
Tymczasem Edward gotował się do walki o wyzwolenie, narażając tym samym majątek na konfiskatę, o czym pan Leon nawet nie pomyślał! O tym, że Edward jest człowiekiem zaangażowanym w ruch konspiracyjny o wyraźnym zabarwieniu komunistycznym, przez myśl by mu nawet nie przeszło! Ponieważ jednak był formalistą, przeto w 1843 roku majątek należny Edwardowi został mu notarialnie przekazany. Starszy pan Dembowski nie zdawał sobie nawet sprawy, że Edward natychmiast sprzeda znaczną część owego dziedzictwa po to, by mieć w ręku gotówkę. Na domiar złego, młoda pani Dembowska dość odważnie poczęła ze swoją literaturę i drukowała wiersze, które w swej treści zapowiadały wręcz rewolucję! Oboje z mężem byli zarzucani anonimami krytykującymi ich postawę. Być może talenty Anieli nie były zbyt wielkie, ale za to utwory odważne. Przeogromną burzę wywołał w światku towarzyskim ówczesnej Warszawy jej wiersz pt. „Co lubię”, w którym m.in. zawarła takie oto wyznanie:
„Co ja lubię? To jęk burzy, co niedolę, klęskę wróży. Co ja lubię? Grom, gdy bije i zniszczenie śpiewem wyje!”
W lecie 1843 roku spada pierwszy grom na głowę starszego pana Dembowskiego. Po wyjeździe młodych do Buska, w rodzinnych Klementowicach pojawiają się żandarmi carscy pytając o Edwarda. Pan Leon niezbyt zorientowany w sytuacji próbuje ochraniać syna i wystawia mu nawet jako wójt gminy Klementowice za?wiadczenie do paszportu, że przeciwko Edwardowi nie ma żadnych zarzutów. Edward jednak nie otrzymał paszportu niezbędnego dla wyjazdu poza granice Królestwa Polskiego, gdzie chciał rozpropagować idee rewolucji.
Mimo to, młody Dembowski bywał wszędzie i zawsze udawało mu się zmylić posterunki i nigdy nie być rozpoznanym. Trudno sprawdzić jakimi drogami chadzał. Umiał zmylić pogonie, choć żandarmi dosłownie deptali mu po piętach. Resztki majętno?ci poddzierżawił, musiał bowiem dysponować gotówką w licznych podróżach, choć wielu ludzi naprawdę mu pomagało. Bywał na Morawach, w Wielkopolsce i trafił nawet do Wrocławia, gdzie zdecydował się zgłosić status uchodźcy . Fakt jego tam przybycia został oficjalnie zarejestrowany w miejscowej gazecie „Schlesische Zeitung”, a już tydzień później ta sama gazeta rejestruje przyjazd do stolicy Dolnego Śląska samego grafa Paskiewicza – Polakożercy – którego policja właśnie poszukuje Dembowskiego. Przyznać trzeba, że pruska policja śledziła poczynania Dembowskiego a jego personalia przesłane zostają do Berlina. We wrześniu 1843 roku władze carskie rekwirują pozostałe majątki Edwarda, które ulegają konfiskacie. Również jego konta bankowe, choć jedne i drugie były wydzierżawione niejakiemu Zbyszewskiemu, dziedzicowi Kurowa koło Puław. Mimo różnorodnych starań czynionych przez ojca i różne wpływowe osobistości, m.in. księcia Adama Konstantego Czartoryskiego, nie udaje im się przekonać Edwarda do poniechania swoich zamiarów. Po wielu trudach, oczywiście przez
„Zieloną Granicę” przybyła do męża Aniela. Teraz już mogli bez przeszkód udać się do Poznania, przedtem jednak Edward wydał dyspozycje do różnych punktów przygotowujących powstanie, m.in. do Krakowa.
Tymczasem ojciec Edwarda, Leon Dembowski począł mieć poważne kłopoty również ze swoim majątkiem. Ponieważ carska policja zamknęła przed nim banki, przeto zapożyczył się u żydowskich lichwiarzy i aby spłacić zobowiązania teściowej, starszej pani Kochanowskiej, przez ponad dwadzieścia lat procesował się ze skarbem państwa. Edward wraz z żoną w początkach października 1843 roku, przybywa do Poznania, gdzie jego kontakty z miejscową inteligencją są ściśle badane przez pruską policję. Zostaje aresztowany, ale jest dość kłopotliwym więźniem, bowiem dzięki ojcu, który porusza niebo i ziemię w ratowaniu syna, w jego sprawie interweniują licznie przedstawiciele wielu arystokratycznych rodzin..
Niezależnie od tego przeżycia ostatnich miesięcy, liczne podróże i drugi poród podkopały zdrowie Anieli, która załamała się nerwowo. Lekarze zalecili jej kuracje w pobliskich Owińskach, podejrzewając nawet chorobę psychiczną. W dniu 30 paĽdziernika 1844 roku Edward Dembowski zostaje zwolniony z nadzoru policyjnego i wyjeżdża do Belgii, gdzie spotyka się z przedstawicielami polskiej emigracji, zainteresowanych sprawą Wolnościową. W tym czasie Edward był już człowiekiem legendą. Największy rewolucjonista, stale wymykający się tropiącej go policji, zdobył sobie uznanie i szacunek. To podkreślone nieprzeciętnym urokiem osobistym i intelektem, szybko zdobywało mu przyjaciół. Tymczasem Aniela spodziewała się trzeciego dziecka. Oczywiście w tej sytuacji lekarze wielkopolscy wydali świadectwo, iż nie może ona w takich warunkach podróżować, czym poniek?d zmusili władze pruskie do wydania jej zezwolenia na dłuższy pobyt w Prusach. Aniela, wraz z otaczającymi ją przyjaciółkami: Franciszką Mielżyńską, Narcyzą Żmichowską, Bibianną Moraczewską, Emilią Szczaniecką i innymi, była bardzo inwiligowana. Edward tymczasem stale kursował między Galicją a Wielkopolską. Na dobr? sprawę nikt nigdy nie wiedział kiedy i gdzie może się pojawić. Zmieniał nazwiska i ubrania. Znając kilka języków zawsze skutecznie potrafił się wyratować z niejednej opresji.
W lutym 1845 roku Edward Dembowski przybył do Galicji. Zastał tam jednak niezwykle trudn? sytuację, bowiem wszelkie spiskowe instytucje znajdowały się w stanie kompletnego rozbicia. Jego przybycie ożywiło nieco spiskowców, którzy poczęli na nowo się organizować i tworzyć nowe komórki. Wzrosła tymczasem wartość nagrody wyznaczonej przez władze carskie za wydanie Dembowskiego. Zakonspirowany dobrze, używał kilku nazwisk; Rogowski, Kowalski, Borkowski, Łęgowski i innych. Bywał we Lwowie, Londynie i Brukseli. Aż dziw, że w owych czasach, przy kiepskim stanie komunikacji i wysokich kosztach podróżowania, praktycznie docierał wszędzie. Wszyscy też wierzyli w jego szczęśliwą gwiazdę, nie przeczuwając katastrofy związanej z wybuchem Powstania Krakowskiego i jego klęski.
W dniu 27 lutego 1846 roku Dembowski stanął na czele procesji mieszkańców Krakowa, próbującej poderwać miejscową społeczność do walki przeciwko zaborcy austriackiemu. Niestety, ludność nieświadoma i nieprzygotowana oraz w pewnym sensie zdezorientowana, nie podjęła działań. Wówczas w okolicach Rynku Podgórskiego doszło do krwawej rozprawy z manifestantami. Od salwy austriackiej zginęło dwudziestu ośmiu uczestników powstania, wśród nich padł Edward Dembowski. Był bardzo widoczny. Ubrany w białą sukmanę dzierżył w rękach sztandar. Ofiary zajęcia w dniu 1 marca 1846 roku pochowano pośpiesznie w zbiorowej mogile pod murem podgórskiego cmentarza. Ponieważ wieść niosła, że Dembowski przeżył i zdołał zbiec, w miesiąc później władze austriackie rozkazały rozkopać mogiłę i ponownie pogrzebać poległych. Nikt wówczas nie rozpoznał wśród nich Dembowskiego, a może nie chciał. W roku 1848 pamięć ich została uczczoną przez ufundowanie tablicy, która niestety, została potem przez Austriaków zdjęta. Nową, do dziś zachowaną tablicę ufundowali wraz ze skromnym nagrobkiem, członkowie podgórskiego oddział Związku Legionistów, poświęcając ją w dniu 1 listopada 1936 roku. Mimo tego wydarzenia, legenda Edwarda była wciąż żywą. Stąd też powstawały opowieści, że Dembowskiemu znowu udało się wyjść z tej opresji jak i z wielu innych, w związku z czym Aniela nadal otrzymywała krzepiące listy mówiące o tym, że śmierć Edwarda jest zapewne wątpliwą a pewniejszym jest to, że on żyje i ukrywa się w Karpatach.
Dzieci Dembowskich wdały się w ojca. Czesław osadzany bywał w Cytadeli Warszawskiej a Edward (junior) zesłany był na Syberię. Czesław był absolwentem Wydziału Prawa Szkoły Głównej i zmarł w 1886 roku. Pani Aniela mieszkała głównie w Andrzejowie, w niegdysiejszej guberni siedleckiej u córki Julii Karpińskiej i w Zahajkach na Podlasiu u syna Edwarda, Dziwaczała coraz bardziej. Odsuwała się od ludzi i zatapiała w samotności, stale powracając do lat młodości, młodzieńczych uniesień i czasu walki. Zniszczyła część dokumentów, w tym listy Narcyzy Żmichowskiej do Edwarda. Miała do niej żal, że Edward rzekomo przez nią zginął.
Fragment książki Andrzeja Zygmunta Roli Stężyckiego pt. „Opowieści grójeckie” Włocławek 2002.